Znana piosenkarka śpiewała kiedyś, że jak przygoda to tylko w Warszawie a jak Warszawa to w maju gdy kwitną bzy. Po wielu latach pozmieniano tekst na sobotę i pewien niemiecki sklep w którym można kupić awokado bez smaku i o wiele razy droższe niż tutaj. Mi pasuje to, że jest codziennie, choć niektórym się przejadło. Po Mszy i śniadaniu zwarci i gotowi udaliśmy się do Masaki. Już znaliśmy niektóre ulicę, choć ciągle czuliśmy spojrzenia wszystkich miejscowych bo przecież idą MUZUNGU (biali) Dodam, że było dla nas szokiem jak stoimy przy jednym sklepie i czekamy za resztą wiary * I nagle szok, jedzie pusty busik który prowadzony jest przez białego człowieka. Więc trochę rozumiemy osoby pigmentododatnie zamieszkujące Afrykę.
Pierwszym sklepem był sklep z: dewocjonaliami, jedzeniem, ramkami z wizerunkami papieża biskupów i prezydenta punktu ksero, miejscem gdzie kupi się coś do pakowania prezentu a to dopiero pierwszy sklep. Prowadziły go znane nam już niebieskie siostry. ściana w ścianę był sklep bardziej liturgiczny, gdzie szukałem z dk. Kufim komży, ale były z plastiku to nie chcieliśmy BO TO NIE ZDROWE I NIEEKOLOGICZNE. Kupiliśmy za to cingulum i kadzidło (mają tu bardzo ładne). Dodam, że siostry wiedząc to, że przyjdziemy i nieco podniosły ceny, bo przecież dla wszystkich tutaj biały=bankomat.
Następną stacją był spożywczak. Po drodze mijaliśmy wiszące mięsa i kopytka – ale nie takie nasze szagówki tylko kopytka krówek. Co ciekawe nad kasą wisiały wizerunki biskupa Serwerusa (biskup diecezji Masaka) i papieża Franciszka. Wyobraźmy sobie, że idziemy do jakiegoś sklepu a tam zdjęcie papieża i biskupa miejsca – bo tak jest w co drugim sklepie. Cieszy też obecność prawie wszędzie łagiewnickiego wizerunku Jezusa Miłosiernego. (chociaż ja jestem #teamWileńśki) Obkupieni w kawę i coś tam jeszcze udaliśmy się do 3 stacji czyli materiały.
Siostra Ela usłyszawszy od Weroniki (nasza bohaterka bo załatwiła nam router), że za 5mb zapłaci się 40 tysięcy powiedziała wprost miejscowej pani przekupie, że WERONIKA POWIEDZIAŁA, ŻE ZA 40 MOŻNA KUPIĆ i nagle z 60 tys zrobiło się 45. Również 45 minut zajęły wyobry materiałów bo wybór był wielgochny aż się w ślypiach kręciło. Usiadłem z resztą przedstawicieli płci piękniejszej na krawężniku i czekaliśmy aż nasze przepiękne dziewczyny dokończą szoping. Wróciliśmy na miejsce spotkania gdzie idealnie przyjechał nasz kierowca i zabrał nad do Seminarium Bukalasa (tam gdzie śpimy)
Obiad i siesta są nierozłączne jak remont i Poznań. Po siescie i pysznej kawusi, którą z tego miejsca wszystkim życzę mieliśmy coś na co czekaliśmy z niecierpliwością czyli adorację. Był to bardzo dobry czas dla nas wszystkich. Po adoracji spacery rozmowy i dalsze poznawanie AKMowej wspólnoty. Jakoś tak się zdarzyło, że przed seminarium na boisku rozbił się piknik z ciastkami i czipsami kupionymi wcześniej, powiew internetu sprawił, że odbyły się szybkie telefony do Polski, że mamy się dobrze i były fajne zakupy i jeszcze lepsza adoracja.
Przed kolacją były pierwsze przymiarki, bo jak się okazało to nie trzeba mieć uszytej sukienki spódniczki sukienki by ją nosić (jak się zakłada ręcznik to się też tak zrobi by się trzymało. S. Stella pokazała sposób jak wiązać ale to zbyt trudne dla panów i nie ogarnęliśmy tego. Kolacja, wspólne dzielenie się wrażeniami i spanko bo nadchodziła niedziela.
-Filip
*JESTEŚMY PRAWIE WSZYSCY Z POZNAŃŚKIEGO WIĘC PISZEMY PO NASZYMU A NIE TO CO TE KROMKARZE Z WARSZAWY