Sobota dla niektórych zakończyła się późno, było koło pierwszej i drugiej słychać jak ktoś kusił po nocach* Doświadczenie misyjne to czas dla budowanie wspólnoty więc niektóre rozmowy o sprawach różnych i przeróżnych ciągną się kosztem snu. Warto dodać, że klimat, malarona sprawia, że jakaś tak bardziej jesteśmy zmęczeni.
Zmęczenie zostało dziś zlikwidowane za pomocą deszczu, ale po kolei. Śniadanie o 8 czyli zgodnie z czasem afrykańskim jakieś 20 po więc po Bożemu zaczęliśmy jutrznią. Na śniadanie (obiad nr 1) były: Pyry, kiełbaski z bliżej nieokreślonej materii oraz pieczone banany.
YY tak prawda… Czym by była niedziela bez Mszy Świętej, więc po śniadaniu i chwili przerwie w kaplicy sióstr niebieskich, które są pierwszym zgromadzeniem w Afryce Subsacharyjskiej (byliśmy u nich w sklepie, w fabryce wody i klasztorze kilka dni temu) Chyba są to córki Maryi a z genealogii wiemy, że w takim razie są to siostry Pana Jezusa. Śpiew przygotowała Ola i Andrzej. Warto tu dodać, że śpiew jest integralną częścią liturgii a oprawić sobie można obraz w ramkę. Kazanie ks. Jarka było bardzo ładne, ale nie powiem wam o czym, jeżeli chcecie usłyszeć ładne kazanie to polecam tego kapłana. Po Mszy przyszedł czas na pożegnanie ponieważ ks. Jarek pojechał dziś do Kampali działać w sprawach beatyfikacyjnych.
Mieliśmy plan by po obiedzie pójść na pobliskie boisko przy naszym seminarium ponieważ jak wiemy od Boga Ojca (father Deus) miały tam być międzyprafialne zawody wyciągania piłki z wody siatkówki. A skoro już przy ojcu Bogu jesteśmy, to rozwija On naszą kreatywność. żartów językowych. Kiedy kilka dni temu dk. Kufi z nim rozmawiał to mówię:,, o Kufi się modli” innym razem jak jechaliśmy z nim do fabryki cegieł to JECHALIŚMY Z BOGIEM. Jednego wieczoru jadł z nami kolacje to Jedliśmy z Bogiem. Przedwczoraj z fr. Deusem pojechaliśmy na spotkanie z liderami wspólnoty młodzieżowej do parafii pw. św. Karola Lwangi Kalungu to z kieszeni mu wypadł banknot i to było prawdziwe Bóg Zapłać. Generalnie to często tylko on zna nasz plan więc możemy powiedzieć, że jutro robimy to co nam Bóg powie.
Oczywiście starych ojców i sióstr klawerianek (ale nie starych) obyczajem po obiedzie była sIesta. Nie wiem czy było to wspomniane bo nie czytam wszystkich blogów bo tu z internetem średnio. nad drzwiami jest takie jakby okno ale zamiast szyby jest moskitiera więc słychać wszystko co się dzieje albo kto o której idzie siku. Nie pospałem za długo bo było słychać naprzemiennie naszego najlepszego diakona oraz dziewczyny. Zachodzę do pokoju a tam na jednym łóżku siedzi diakon i czyta coś z ebooka czy jak się ten kinder nazywa. A na przeciw Ola, Ania, Kasia i Emilka w śpiworkach i opatulone kocami słuchają co też diakon czyta. Książka ta nazywa się: ,, Dzikie Serce” Zgodnie wszyscy uznali, że Kufi mógłby robić za lektora audiobooków. Po siescie kawusia a po kawusi decyzja co robimy. Nadal padało więc pojawił się pomysł obejrzenia filmu. Obejrzeliśmy ,,Siłę spokoju” o studencie gimnastyku, który chciał bardzo zakwalifikować się do olimpiady ale spotkał starszego pana takiego trochę mistrza zen, który zaczął mu radzić ale ten był mądrzejszy, później ten student miał wypadek i resztę to obejrzyjcie albo poczytajcie w internetach bo nie będę spoilerował (Dumbledor umiera na końcu)
Niespodziewanie wszedł Andrzej z popcornem. Ale nasz najlepszy kleryk miał jeden pojemnik na wszystkich, Uruchomiła się nasza ruda kreatywność i niemalże na jednej stopie Michał przyniósł kupione wcześniej u sióstr niebieskich córek Maryi tych co mają fabrykę wody miseczki, które po wyłożeniu folią z amelinium ** idealnie się nadały by każdy miał dostęp do popcornu. Do kolacji było jeszcze trochę czasu to odbywały się rozmowy, spacery i cieszenie się z ostatnich dni w tym seminarium. Kilkoro z nas trafiło na adorację, która była w seminaryjnym kościele. Wystawienie na tronie, 6 świeczek, po repozycji akty uwielbienia (a w Polsce to jak w lesie bo gdzie jeszcze się śpiewa akty uwielbienia? dobra Kufi podpowiada, że w seminarium jest). Kolacja, podczas, której dostaliśmy zdjęcia od ks. Jarka, że szczęśliwie dojechał do Kampali. Niedzielną tradycją stało się, że zamiast dzielenia się wrażeniami z dnia dzieliliśmy się Ewangelią. W tym miejscu jeżeli dotrwaliście proszę o zdrowaśkę za moją mamę i jej siostrę bliźniaczkę bo jutro mają urodziny 😀 a drugą zdrowaśkę za nas. Dodam, że codziennie modlimy się za was 🙂 Mamy 22:28 (w Polsce 21) a ja mam bloga napisanego. Dobrze nam zrobiła taka spokojna niedziela bo najbliższy tydzień to będą jeszcze większe wrażenia.
-Filip
P.S. na obiedzie oblałem się tłuszczem przy próbie dotarcia do mięsa i ciężko to sprać ichniejszymi specyfikami, czy ma ktoś jakąś poradę ?
*w gwarze poznańskiej chodzić w nocy i coś tam się krzątać – nie umiem na polski dobrze przetłumaczyć
** tego nie pomalujesz.