Dzień 8. Adoracja, gumiaki i sadzenie kawy

Nareszcie praca! Tak, nareszcie😊 Ostatnie dni były wspaniałe (szczególnie czas w Bulubie😊), niemniej brakowało nam fizycznego zaangażowania. Co prawda dzisiejszy początek pracy na farmie był bardzo spokojny, jednak dał nam wiele radości.

Kilka zdjęć na zachętę, a potem reszta😊

Dzień rozpoczęliśmy o godz. 7:00 mszą św. w kaplicy niższego seminarium, na terenie którego mieszkamy. Seminarzyści mają wakacje, więc nasza grupa przewyższyła liczebnością lokalnych wiernych. Jedynie w liczbie księży nas wyprzedzili:) Po raz kolejny dk. Mateusz świetnie poradził sobie w służeniu w Eucharystii sprawowanej w języku angielskim i czytając w tym języku Ewangelię.

Po mszy św. pomodliliśmy się jutrznią, a po niej było śniadanie. Dla uspokojenia naszych kochanych Rodziców i Przyjaciół – jedzenie jest bardzo dobre i NIE chodzimy głodni:)

Będąc jeszcze w Kampali, s. Stella kupiła dla nas gumiaki, w których wyruszyliśmy do pracy.

Naprzeciwko niższego seminarium jest wyższe (założone w 1911 r., tym samym, w którym urodziła się dr Błeńska:). Seminarium ma świetnie utrzymaną i rozległą farmę – cieszy się ona dobrą opinią i z całej Ugandy przyjeżdżają tu osoby, chcące uczyć się, jak prowadzić gospodarstwo.

Dzisiaj mieliśmy trojakie zaangażowanie. Najpierw przycinaliśmy łodygi drzewek kawy, by z nich przygotować sadzonki pod nowe drzewka. Michał zaangażował się w oczyszczanie chlewów. Część z nas wsypywała ziemię do worków, do których potem zostaną wsadzone sadzonki, gdy podrosną.

Zresztą zobaczcie sami…

Kilka dni temu tłumaczyliśmy s. Stelli czym różni się polskie „proszę” od „prosię”. S. Stella szybko to podłapała i patrząc na Michała pracującego w chlewie, nazwała go: „prosię boy” (ang. boy = chłopiec).

Siostra Stella razem z s. Elą zorganizowała nam pobyt w Ugandzie. Jest z nami cały czas. Jesteśmy zauroczeni jest osobą, troskliwością, dobrocią, poczuciem humoru. Poniższe zdjęcia oddają piękno s. Stelli.

Bogu niech będą dzięki za Zgromadzenie Sióstr Klawerianek, za s. Stellę i s. Elę, tworzące zgrany duet prowadzący nas w Ugandzie.

Po pracy zjedliśmy o godz. 13:00 lunch (taki termin z racji na to, że Uganda była kolonią brytyjską). Następnie była sjesta:), wykorzystana na pranie, ogarnięcie pokoi i drzemkę.

Popołudniu Jeremy zaprowadził nas do pierwszego kościoła na terenie Ugandy. Szliśmy przepiękną drogą, prowadzącą to w górę, to w dół, z charakterystyczną dla Ugandy ceglaną ziemią, z bujną, zieloną przyroda i bananowcami, które rosną wszędzie (swoją drogą jemy banany prawie pod każdą postacią:).

Kościół, który zobaczycie poniżej jest pierwszą na terenie Ugandy. Przy nim stoją dwie figury pierwszych księży Afryki subsaharyjskiej.

W kościele trwała adoracja, dobrze było w ciszy spędzić ten czas. Pomogły w tym śpiewy prowadzone w lokalnym języku – spokojne, medytacyjne, melodyjne, pozwalały wejść głębiej w przeżywanie obecności Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

Po wyjściu z kościoła widzieliśmy powitanie nowego księdza w parafii, wyświęconego dwa tygodnie temu neoprezbitera.

Niedaleko kościoła była też szkoła i pierwszy ceglany budynek w Ugandzie.

Kilkaset metrów dalej zobaczyliśmy budynek, niestety bardzo zaniedbany, który służył za pierwsze miejsce gromadzenia się lokalnego wspólnoty, do wybudowania wspomnianego kościoła.

Niedaleko było boisko do siatkówki, zagraliśmy mecz polsko-ugandyjski:)

I tak minął nam kolejny dzień naszego doświadczenie misyjnego (tak, kolacja była wieczorem:). Dziękujemy wszystkich za modlitwę i wsparcie. Zapewniamy o modlitwie.

ks. Jarek

Na koniec jeszcze kilka zdjęć:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *